- Jesteśmy już! - Krzyknęłam, otwierając drzwi, wpuszczając Jazmyn przodem. W salonie siedzieli dziadkowie Justin'a, Jeremy, Pattie, Jaxon, Selena i ekipa JB.
- Justin pats co Leah mi kupila ! - Dziewczynk apobiegła do starszego brata, trzymając w swoich małych rączkach kilka toreb. Wyciągała z nich po kolei lalki i ubrania, które przymierzała i udawała,że jest modelką. Selena chwyciła aparat i zaczęła robić jej zdjęcia. Nawet Scotter pozował.
- Nie musiałaś - uslyszałam głos Jeremego.
- Owszem, ale chciałam - odpowiedziałam, uśmiechając się. Po chwili Pattie zapaliła niedużą świeczkę na torcie, w kształcie cyferki pięć. Odśpiewaliśmy "Sto lat" dla małej solenizantki. Jazzy biegała po pokoju i ubierała każdemu papierową czapeczkę w kształcie stożka. W całym domu panowała rodzinna atmosfera. Powietrze przepełnione było miłością. W pewnym momencie poczułam ukłócie w okolicy serca. W tym momencie zdałam sobię sprawę,że nie pamiętam już, kiedy ostatnio doświadczyłam czegoś takiego.Mamy tak długo nie było. Nie miałam osoby, która powiedziałaby,że mnie kocha, a w razie problemy przutyliła by i powiedziała dwa najgłupsze słowa na świecie "będzie dobrze". Kiedy moja rodzicielka wróciła, wydawało mi się,że kosmici porwali zawsze uśmiechniętą mamę i podmienili na kobietę bez serca.
Stałam oparta o ścianę. Obserwowałam jak wszyscy świetnię się bawią, tańczą, śpiewają. Co chwilę popijałam wiśniowego szampana dla dzieci, mając nadzieję,że nie zacznę płakać. Nagle napotkałam podejrzliwe spojrzenie justin'a, więc szybko odłożyłam kubek z napojem i dołączyłam do reszty.
Wieczór minął bardzo szybko. Pattie zaproponowała, żebym została na noc. Nie do końca podobał mi się ten pomysł, ale zważając na fakt, że wszyscy goście zostają, przychyliłam się do propzycji.
Była 1 a.m. Umyłam się i ubrałam bieliznę a na to szlafrok. Całe szczęście,że Pattie nie wyrzuciła rzeczy, które tu zostawiłam.
Razem z Patricią i Seleną siedziałyśmy w salonie. Długo rozmawiałyśmy popijając czerowne wino. Dzięki trunkowi rozmowa stale się toczyła. Pattie opowiadała nam jak martwi się o Justin'a, który zaczął imprezować, robić więcej tatuaży i palić zioło. Razem z Selly kręciłyśmy z niedowierzaniem głowami, ale przecież sama nie bylam lepsza.
Po półtorej godziny zakończyłyśmy rozmowę.. Biorąc swój kieliszek, udałam się do pokoju gościnnego. Nie wiem czy ktoś robi mi na złość,ale dziwnym trafem wypadło,że spałam koło pokoju Beebsa. Usiadłam na łóżku i weszłam na twitter'a. Dodałam kilka wpsiów i sprawdziłam tweety szatyna. Zainteresowana linkiem, który chłopak dodał pięc godzin temu, kliknęłam na niego. Tytuł brzmiał "Nothing like us". W czasie kiedy piosenka bufferowała się, zeszłam na dół dolewając sobie wina. Wracając na górę zauważyłam,że drzwi do pokoju brązowookiego są uchylone. Przyspieszyłam kroku. Ponownie usiadłam na czerownej pościeli i włączyłam muzykę. Okazało się,że była to ta sama piosenka, którą śpiewał w studnio. Upiłam trochę napoju i odstawiłam szkło na rzeźbiony nakastnik. Ułożyłam się na łóżku, wsłuchując się w tekst i melodię. Mimo wolnie ciepła ciecz zaczęła spływać po moich rumianych policzkach. Zacisnęłam ręcę w pięść na pościeli. Ta piosenka oddawała tyle uczuć. Czy Justin chciał przekazać przez nią,że zerwanie było złą decyzją?
Drzwi do pokoju otworzyły się. W sekundzie zamknęłam oczy udając,że śpię,ale ciągle było słychać ciche szlochanie. Ktoś usiadł na łóżku. W tym momencie przez uchylone okno wpadło trochę powietrza. Te perfumy poznam wszędzie.
- Shhhh...spokojnie - usłyszałam szept. Nagle poczułam,że ta osoba kładzie się koło mnie. Nawet nie wiem dlaczego,ale od razu chwyciłam go za rękę. Po chwili zasnęłam.
*
Jak Wam się podoba? Ja jestem zadowolona :)) nawet bardzo. Liczę na komentarze i rozgłaszanie bloga.
Dopiero teraz zauważyłam jakie postępy zrobiłam od pierwszego rozdziału.
See ya ;**
piątek, 26 kwietnia 2013
poniedziałek, 8 kwietnia 2013
30 maj
Minęło już tyle czasu, a ja wciąż nie mogę przyzwyczaić się,że Jego już nie ma. Straciłam cząstkę duszy, kawałek mego serce, mój powód do bycia. Bez Niego nic już nie ma sensu. Czerwone róże nie pachną tak samo, nie sprawiają radości tylko ranią. Czasami wydaję mi się jakby w ich kolcach ukryte były wspomnienia, które teraz rozpaczliwie starają się powrócić.
Dziś na kolację przychodzi David. Nakryłam do stołu i zapaliłam trzy różowe świeczki w kształcie serduszek. Na talerze nałożyłam pierś z kurczaka z ryżem i kilka papryczek chili, które uwielbiałam. Po chwili usłyszałam dzwonek do drzwi. Nerwowo poprawiłam zieloną sukienkę i otworzyłam drzwi. Chłopak bez słowa wszedł do środka i zasiadł przy stole. Zrobiłam to samo. Popatrzył mizernie na talerz, potem na mnie i znowu na talerz. Jego ręka zacisnęła się w pięść.
- Co to kurwa jest ? - Zapytałam oburzonym tonem.
- Kurczak, ryż i papryka - Odpowiedziałam, dalej konsumując moją porcję.
- Chcesz mnie otruć !? - Machnął ręką, zrzucając swój posiłek ze stołu.
- Jesteś nienormalny ! - Krzyknęłam, za co dostałam z całej siły w twarz w efekcie czego upadłam na ziemię z rozciętym policzkiem. W pełni zadowolony chłopak podniósł z ziemi ryż, rzucił mi go na twarz i ze słowami "Sama sobie to szmato zjedz" opuścił mój dom.
Posprzątałam bałagan i wzięłam szybki prysznic. Usiadłam na podłodze w łazience, opierając się o umywalkę. W jednej sekundzie moja ręka zapełniona była napisami i wzorami. To samo zrobiłam na udach. Pozwalałam, żeby krew swobodnie kapała. Po jakimś czasie odkaziłam rany i udałam się do sypialni, gdzie usiadłam na łóżku z podkurczonymi nogami. Płacząc, zastanawiałam się co tak właściwie robię ze swoim życiem. Dlaczego ono musi tak wyglądać? Dlaczego dalej nie mogę być z Justin'em, wspólnie ciesząc się naszym dzieckiem ?
Rozmyślania przerwał mi telefon. Popatrzyłam na ekran i odebrałam.
- Witaj Pattie - Przywitałam się, próbując ukryć zapłakany i trzęsący się głos.
- Cześć. Jutro są urodziny Jazzy u bardzo chciała,żebyś przyszła.
- Z chęcią przyjdę. O której?
- O 15 - odpowiedziała melodyjnym głosem.
- Mogłabym przyjechać wcześniej zabrać małą w pewne miejsce ? - Zapytałam nieśmiało.
- Oczywiście,że tak. Będziemy czekać. Do jutra.
*
Dzisiaj dzień pełen emocji. Nie wiem czy poradzę sobie z widokiem Justin'a. Rzadko wychodziło mi udawanie,że wszystko jest dobrze. Podejrzewam, że każdy rozpoznałby mój wymuszony uśmiech.
Z wielką niechęcią wstałam z łóżka i poczłapałam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic i posmarowałam ciało mleczkiem kokosowym. Przetarłam zaparowane lustro. Mimowolnie przejechałam dłonią po twarzy. Justin uwielbiał ten zapach. Spojrzałam w swoje rozmazane odbicie. Od wczoraj nic nie brałam, a mimo to nie czuję głodu. Wysuszyłam włosy i trochę je pokręciłam. Zrobiłam lekki makijaż. Ubrałam moje ulubione czarne leginsy w białe kropki, bluzkę do pępka tego samego koloru i neonowe, seledynowe szpilki. Na wierzch zarzuciłam skórzaną kurtkę. Dobrałam kilka dodatków i byłam gotowa.
Około godziny 10:30 pojechałam po Jazzy. Zdenerwowana tym,że Justin może otworzyć drzwi, zapukałam. W brew moim obawą przywitała mnie Pattie.
- Dzień dobry - przywitałam się przytulając ją, na co ona odpowiedziała tym samym.
- Justin wziął rano małą do studia,ale dzwoniłam już do niego,że przyjedziesz.
- Wrócimy koło 14 - rzuciłam na odchodne, drżącym głosem. Właśnie tego najbardziej się obawiałam. Tak bardzo nie chciałam go spotkać,ale to przecież nieuniknione, prawda?
*
Zaparkowałam auto pod studiem. Mimo,że nogi odmawiały mi posłuszeństwa, weszłam do środka i wyjechałam na jedenaste piętro i udałam się do pokoju 69, gdzie chłopak przeważnie nagrywał. Teraz już nie ma odwrotu. W sekundzie moje ciało przeszyła fala gorąca. Nogi miałam jak z waty.
Delikatnie zapukałam i weszłam do środka. Miałam wrażenie,że wszyscy patrzą na mnie jak na wroga numer jeden,ale jednocześnie na ich twarzach malowało się zaskoczenie. Tylko Afredo jak zwykle był uśmiechnięty.
Popatrzyłam na byłego chłopaka. W sekundzie jego twarz została pozbawiona kolorów. Patrzył na mnie jakby zobaczył ducha.
- Przyszłam po Jazzy - uśmiechnęłam się.
- Nie widzisz,że nagrywamy !? Wyjdź stąd i poczekaj na korytarzu ! - Krzyknął Justin, a ja posłusznie wykonałam polecenie. Usiadłam koło drzwi,a moje oczu zalały łzy. Starałam się je powstrzymać,ale na marne. Już po chwili po moich policzkach spływała ciepła ciecz. Przejechałam opuszkami palców po ranach na nadgarstku. Nadal tak cholernie piekły. Usłyszałam czyjeś kroki i szybko zsunęłam rękaw kurtki.
- Dlaczego nie jesteś w środku ? - Podniosłam wzrok, a moim oczom ukazał się Raymond. Nie odpowiedziałam. Mężczyzna otworzył drzwi i charakterystycznym ruchem ręki kazał mi wejść do studia.
- Nie zmusisz mnie - warknęłam. Zanim zdążyłam podnieść się i uciec, wisiałam przewieszona przez jego ramię. - Puść mnie !!! Usher to nie jest śmieszne !!! Puszczaj kurwa !!! - Wrzeszczałam,ale on nie ustępował. Położył mnie na kanapie. Połowa ekipy zaczęła się śmiać. Brązowooki dalej śpiewał. W momencie kiedy z jego ust wydobyły się słowa " Lately I've been thinking, thinking 'bout what we had
I know it was hard, it was all that we knew, yeah. Have you been drinking, to take all the pain away? ". Coś we mnie pękło. Znowu słone łzy zaczęły spływać po twarzy, kapiąc na spodnie. Po chwili muzyka ucichła,a moje serce zakuło. Popatrzyłam na Justin'a, który siedział na głośniku i płakał. Najzwyczajniej na świecie dał upust emocjom. Alfredo widząc co się dzieje, poszedł po Jazzy i przyprowadził ją do mnie.
*
Długo nie było rozdziału. Powiedzcie mi czy mam pisać dalej? Czy jest ktoś kto niecierpliwie czeka na nowy rozdział?
Jeśli chcecie być informowani to zostawiajcie swoje gg lub tt.
Liczę na dużo komentarzy. POlecajcie bloga innym :))
SEE YA;**
Minęło już tyle czasu, a ja wciąż nie mogę przyzwyczaić się,że Jego już nie ma. Straciłam cząstkę duszy, kawałek mego serce, mój powód do bycia. Bez Niego nic już nie ma sensu. Czerwone róże nie pachną tak samo, nie sprawiają radości tylko ranią. Czasami wydaję mi się jakby w ich kolcach ukryte były wspomnienia, które teraz rozpaczliwie starają się powrócić.
Dziś na kolację przychodzi David. Nakryłam do stołu i zapaliłam trzy różowe świeczki w kształcie serduszek. Na talerze nałożyłam pierś z kurczaka z ryżem i kilka papryczek chili, które uwielbiałam. Po chwili usłyszałam dzwonek do drzwi. Nerwowo poprawiłam zieloną sukienkę i otworzyłam drzwi. Chłopak bez słowa wszedł do środka i zasiadł przy stole. Zrobiłam to samo. Popatrzył mizernie na talerz, potem na mnie i znowu na talerz. Jego ręka zacisnęła się w pięść.
- Co to kurwa jest ? - Zapytałam oburzonym tonem.
- Kurczak, ryż i papryka - Odpowiedziałam, dalej konsumując moją porcję.
- Chcesz mnie otruć !? - Machnął ręką, zrzucając swój posiłek ze stołu.
- Jesteś nienormalny ! - Krzyknęłam, za co dostałam z całej siły w twarz w efekcie czego upadłam na ziemię z rozciętym policzkiem. W pełni zadowolony chłopak podniósł z ziemi ryż, rzucił mi go na twarz i ze słowami "Sama sobie to szmato zjedz" opuścił mój dom.
Posprzątałam bałagan i wzięłam szybki prysznic. Usiadłam na podłodze w łazience, opierając się o umywalkę. W jednej sekundzie moja ręka zapełniona była napisami i wzorami. To samo zrobiłam na udach. Pozwalałam, żeby krew swobodnie kapała. Po jakimś czasie odkaziłam rany i udałam się do sypialni, gdzie usiadłam na łóżku z podkurczonymi nogami. Płacząc, zastanawiałam się co tak właściwie robię ze swoim życiem. Dlaczego ono musi tak wyglądać? Dlaczego dalej nie mogę być z Justin'em, wspólnie ciesząc się naszym dzieckiem ?
Rozmyślania przerwał mi telefon. Popatrzyłam na ekran i odebrałam.
- Witaj Pattie - Przywitałam się, próbując ukryć zapłakany i trzęsący się głos.
- Cześć. Jutro są urodziny Jazzy u bardzo chciała,żebyś przyszła.
- Z chęcią przyjdę. O której?
- O 15 - odpowiedziała melodyjnym głosem.
- Mogłabym przyjechać wcześniej zabrać małą w pewne miejsce ? - Zapytałam nieśmiało.
- Oczywiście,że tak. Będziemy czekać. Do jutra.
*
Dzisiaj dzień pełen emocji. Nie wiem czy poradzę sobie z widokiem Justin'a. Rzadko wychodziło mi udawanie,że wszystko jest dobrze. Podejrzewam, że każdy rozpoznałby mój wymuszony uśmiech.
Z wielką niechęcią wstałam z łóżka i poczłapałam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic i posmarowałam ciało mleczkiem kokosowym. Przetarłam zaparowane lustro. Mimowolnie przejechałam dłonią po twarzy. Justin uwielbiał ten zapach. Spojrzałam w swoje rozmazane odbicie. Od wczoraj nic nie brałam, a mimo to nie czuję głodu. Wysuszyłam włosy i trochę je pokręciłam. Zrobiłam lekki makijaż. Ubrałam moje ulubione czarne leginsy w białe kropki, bluzkę do pępka tego samego koloru i neonowe, seledynowe szpilki. Na wierzch zarzuciłam skórzaną kurtkę. Dobrałam kilka dodatków i byłam gotowa.
Około godziny 10:30 pojechałam po Jazzy. Zdenerwowana tym,że Justin może otworzyć drzwi, zapukałam. W brew moim obawą przywitała mnie Pattie.
- Dzień dobry - przywitałam się przytulając ją, na co ona odpowiedziała tym samym.
- Justin wziął rano małą do studia,ale dzwoniłam już do niego,że przyjedziesz.
- Wrócimy koło 14 - rzuciłam na odchodne, drżącym głosem. Właśnie tego najbardziej się obawiałam. Tak bardzo nie chciałam go spotkać,ale to przecież nieuniknione, prawda?
*
Zaparkowałam auto pod studiem. Mimo,że nogi odmawiały mi posłuszeństwa, weszłam do środka i wyjechałam na jedenaste piętro i udałam się do pokoju 69, gdzie chłopak przeważnie nagrywał. Teraz już nie ma odwrotu. W sekundzie moje ciało przeszyła fala gorąca. Nogi miałam jak z waty.
Delikatnie zapukałam i weszłam do środka. Miałam wrażenie,że wszyscy patrzą na mnie jak na wroga numer jeden,ale jednocześnie na ich twarzach malowało się zaskoczenie. Tylko Afredo jak zwykle był uśmiechnięty.
Popatrzyłam na byłego chłopaka. W sekundzie jego twarz została pozbawiona kolorów. Patrzył na mnie jakby zobaczył ducha.
- Przyszłam po Jazzy - uśmiechnęłam się.
- Nie widzisz,że nagrywamy !? Wyjdź stąd i poczekaj na korytarzu ! - Krzyknął Justin, a ja posłusznie wykonałam polecenie. Usiadłam koło drzwi,a moje oczu zalały łzy. Starałam się je powstrzymać,ale na marne. Już po chwili po moich policzkach spływała ciepła ciecz. Przejechałam opuszkami palców po ranach na nadgarstku. Nadal tak cholernie piekły. Usłyszałam czyjeś kroki i szybko zsunęłam rękaw kurtki.
- Dlaczego nie jesteś w środku ? - Podniosłam wzrok, a moim oczom ukazał się Raymond. Nie odpowiedziałam. Mężczyzna otworzył drzwi i charakterystycznym ruchem ręki kazał mi wejść do studia.
- Nie zmusisz mnie - warknęłam. Zanim zdążyłam podnieść się i uciec, wisiałam przewieszona przez jego ramię. - Puść mnie !!! Usher to nie jest śmieszne !!! Puszczaj kurwa !!! - Wrzeszczałam,ale on nie ustępował. Położył mnie na kanapie. Połowa ekipy zaczęła się śmiać. Brązowooki dalej śpiewał. W momencie kiedy z jego ust wydobyły się słowa " Lately I've been thinking, thinking 'bout what we had
I know it was hard, it was all that we knew, yeah. Have you been drinking, to take all the pain away? ". Coś we mnie pękło. Znowu słone łzy zaczęły spływać po twarzy, kapiąc na spodnie. Po chwili muzyka ucichła,a moje serce zakuło. Popatrzyłam na Justin'a, który siedział na głośniku i płakał. Najzwyczajniej na świecie dał upust emocjom. Alfredo widząc co się dzieje, poszedł po Jazzy i przyprowadził ją do mnie.
*
Długo nie było rozdziału. Powiedzcie mi czy mam pisać dalej? Czy jest ktoś kto niecierpliwie czeka na nowy rozdział?
Jeśli chcecie być informowani to zostawiajcie swoje gg lub tt.
Liczę na dużo komentarzy. POlecajcie bloga innym :))
SEE YA;**
Subskrybuj:
Posty (Atom)