Do domu wróciłam około 17, ponieważ Pattie uparła się, żebym została na obiedzie. W podziękowaniu za gościnę, zmyłam naczynia po posiłku.Wzięłam prysznic i musiałam iść do pracy. Miałam 10 minut,aby zdążyć do klubu na czas. Założyłam słuchawki i przebiegłam przez pasy nie zważając na trąbiące auta. Dosłownie wpadłam do klubu przez tylne drzwi. Szybko ubrałam jednoczęściowy, szmaragdowy kostium* i czarne szpilki. Poprawiłam makijaż, aby mieć pewność,że siniaki na twarzy nie będą widoczne. Zabrałam srebrny notesik i wysypałam na niego gram białego proszku. Zwinęłam 20 dolarów i bez zastanowienia wciągłam narkotyk do nosa. Pozostałości na banknocie zlizałam. Pełna energii, zwarta i gotowa do pracy weszłam na sale. Mój dobry humor jednak szybko mnie opuścił, kiedy zobaczyłam Justin'a i jego ekipe na podeście dla VIP'ów.
- Dzisiaj nie zajmujesz się tylko Bieber'em i jego bandą. Nic więcej cię nie obchodzi - usłyszałam szept Josh'a.
- Ale...
- Nie ma żadnego "ale". Dobrze wiesz, że jesteś najlepszą pracownicą, więc liczę, że dzięki tobie zostawią tutaj znacznie więcej kasy niż zwykle - zaśmiał się. Zanim zdążyłam kolejny raz zgłosić protest, mężczyzna zniknął w tłumie. Wzięłam głęboki oddech i podeszłam do stolika.
- Coś podać ? - Zapytałam, spuszczając głowę w dół. Doskonale pamiętałam co stało się wczorajszej nocy. Wiem,że Bieber był u mnie w pokoju, że siedział na łóżku,że chwyciłam jego rękę.
- Ciebie kochanie - mruknął Lil Twist i przyciagnął mnie do siebie,a następnie posadził na kolanach. Nie chciałam tego,ale nie mogłam protestować. Klient nasz pan. Kątem oka zerknęłam na JB'iego, który wyglądał na całkiem zdezorientowanego całą sytuacją.
Byłam już dość mocno wstawiona, tak jak reszta towarzystwa. Tylko Justin nie pił dużo i uspokajał wszystkich jak robiło się zbyt głośno. W pewnym momencie zobaczyłam znajomą twarz. Krew zaczęła pulsować w moich żyłach.
- Witaj kochanie - Twarz David'a dosłownie promieniała. Pocałował mnie w kącik ust i przytulił. Był miły, za miły. - Mogę porwać ją na chwilkę? - Zapytał z uśmiechem.
- Masz pięć minut - poinformował go Ryan po czym wziął łyka drinka. Powoli wstałam i chwiejnym krokiem ruszyłam w kierunku zaplecza. Usiadłam na fotelu i czekałam co wydarzy się dalej. Do pokoju wszedł David. Nie wyglądał już tak miło jak chwilę temu. Zamknął drzwi na klucz i podszedł do mnie.
- Ty dziwko ! - Wrzasnął i uderzył mnie otwartą dłonią w twarz. - Jesteś moja i tylko moja !- Kolejne uderzenia...jeszcze jedno. Pociągnął mnie za włosy i brutalnie rzucił na ziemię, kopnął w plecy i bez słowa wyszedł. Przez chwilę nie wiedziałam co się dzieje. Mimo bólu, wstałam i ogarnęłam się. Kilenci czekali,a ja nie mogłam zawieść szefa.
Całą bandą siedzieliśmy na dachu klubu. Mężczyźni jarali zioło.
- Chcesz? - Zapytał Chaz, a ja bez słowa wzięłam jointa i zaciągnęłam się mocno parę razy. Po chwili byłam mocno zjarana. Zrzuciłam buty z nóg i zaczęłam chodzić po krawędzi dachu jak po linie. Nie przerywając spaceru, opatrzyłam w dół i zaczęłam się śmiać. Było bardzo wysoko,ale jakoś nie interesowało mnie to w tamtej chwili. Miałam gdzieś, że mogę spać i się zabić.
Justin's POV
-Gdzie jest Leah?- Zapytałam patrząc na zjaranych kolegów.
-Ej stary wyluzuj, pewnie poszła się puszaczać - rzucił Lil Twist i wszyscy zaczęli się śmiać.
-Powiedz o niej tak jeszcze raz kurwa to wybije ci wszystkie zęby, co do jednego - warknąłem i poszedłem szukać dziewczyny. Po chwili usłyszałem śmiech. Podbiegłem bliżej i zobaczyłem brunetkę chodzącą po krawędzi dachu.
- Leah zlaź w tej chwili
- Justin wyluzuj, to takie zabawne - powiedziała do mnie nie przerywając chodzenia.
- To nie jest zabawne ! Złaź w tej chwili ! - Krzyknąłem idąc w jej kierunku.
- Nie jesteś kimś, kto może mi rozkazywać ! - Wrzasnęła, wyrzucając ręce w powietrze. Zachwiała się i straciła równowagę. W ostatnim momencie złapałem ją i uchroniłem przed upadkiem z wysokości trzeciego piętra.
-Chodź, idziemy do domu - Złapałem jej rękę i pociągłem w stronę schodów prowadzących na dół. Szarpnąłem kilka razy,ale nie otworzyły się. - Pieprzone debile nas zamknęły ! - Wybuchłem - Cóż, dopóki ktoś nie otworzy drzwi, musimy tutaj zostać - powiedziałem już spokojniej, a dziewczyna skinęła głową.
W ciszy siedzieliśmy na krawędzi budynku, obserwując śmiejących się, upitych lub zjaranych ludzi wychodzących z klubu, a także zwykłych przechodnich. Wyglądali jakby nie mieli żadnych zmartwień.
- Oni myślą, że są w niebie, ale tak naprawdę żyjemy w piekle - szepnęła szatynka i zmęczona oparła głowę na moim ramieniu.
*
Powróciłam !!!!! Co sądzicie o rozdziale? Mi ogólnie się podoba. Nie pisząc miałam czas aby przemyśleć tą historię i dostałam weny. W końcu mam natchnienie.
CZYTASZ = KOMENTUJESZ
Polecajcie mojego bloga i rozsyłajcie linka dalej.
Bye ;*
Nareszcie. Już sie nie mogłam doczekać. Nie rób już takich długich przerw. Rozdział świetny. Może sie pogodzą? Oby. Czekam na kolejny.
OdpowiedzUsuń@Agaulka