poniedziałek, 5 sierpnia 2013

|| - Chapter 15th

Do domu wróciłam około 17, ponieważ Pattie uparła się, żebym została na obiedzie. W podziękowaniu za gościnę, zmyłam naczynia po posiłku.Wzięłam prysznic i musiałam iść do pracy. Miałam 10 minut,aby zdążyć do klubu na czas. Założyłam słuchawki i przebiegłam przez pasy nie zważając na trąbiące auta. Dosłownie wpadłam do klubu przez tylne drzwi. Szybko ubrałam jednoczęściowy, szmaragdowy kostium* i czarne szpilki.  Poprawiłam makijaż, aby mieć pewność,że siniaki na twarzy nie będą widoczne. Zabrałam srebrny notesik i wysypałam na niego gram białego proszku. Zwinęłam 20 dolarów i bez zastanowienia wciągłam narkotyk do nosa. Pozostałości na banknocie zlizałam. Pełna energii, zwarta i gotowa do pracy weszłam na sale. Mój dobry humor jednak szybko mnie opuścił, kiedy zobaczyłam Justin'a i jego ekipe na podeście dla VIP'ów.
- Dzisiaj nie zajmujesz się tylko Bieber'em i jego bandą. Nic więcej cię nie obchodzi - usłyszałam szept Josh'a.
- Ale...
- Nie ma żadnego "ale". Dobrze wiesz, że jesteś najlepszą pracownicą, więc liczę, że dzięki tobie zostawią tutaj znacznie więcej kasy niż zwykle - zaśmiał się. Zanim zdążyłam kolejny raz zgłosić protest, mężczyzna zniknął w tłumie. Wzięłam głęboki oddech i podeszłam do stolika.
- Coś podać ? - Zapytałam, spuszczając głowę w dół. Doskonale pamiętałam co stało się wczorajszej nocy. Wiem,że Bieber był u mnie w pokoju, że siedział na łóżku,że chwyciłam jego rękę.
- Ciebie kochanie - mruknął Lil Twist i przyciagnął mnie do siebie,a następnie posadził na kolanach. Nie chciałam tego,ale nie mogłam protestować. Klient nasz pan. Kątem oka zerknęłam na JB'iego, który wyglądał na całkiem zdezorientowanego całą sytuacją.

Byłam już dość mocno wstawiona, tak jak reszta towarzystwa. Tylko Justin nie pił dużo i uspokajał wszystkich jak robiło się zbyt głośno. W pewnym momencie zobaczyłam znajomą twarz. Krew zaczęła pulsować w moich żyłach.
- Witaj kochanie - Twarz David'a dosłownie promieniała. Pocałował mnie w kącik ust i przytulił. Był miły, za miły. - Mogę porwać ją na chwilkę? - Zapytał z uśmiechem.
- Masz pięć minut - poinformował go Ryan po czym wziął łyka drinka. Powoli wstałam i chwiejnym krokiem ruszyłam w kierunku zaplecza. Usiadłam na fotelu i czekałam co wydarzy się dalej. Do pokoju wszedł David. Nie wyglądał już tak miło jak chwilę temu. Zamknął drzwi na klucz i podszedł do mnie.
- Ty dziwko ! - Wrzasnął i uderzył mnie otwartą dłonią w twarz. - Jesteś moja i tylko moja !- Kolejne uderzenia...jeszcze jedno. Pociągnął mnie za włosy i brutalnie rzucił na ziemię, kopnął w plecy i bez słowa wyszedł. Przez chwilę nie wiedziałam co się dzieje. Mimo bólu, wstałam i ogarnęłam się. Kilenci czekali,a ja nie mogłam zawieść szefa.

Całą bandą siedzieliśmy na dachu klubu. Mężczyźni jarali zioło.
- Chcesz? - Zapytał Chaz, a ja bez słowa wzięłam jointa i zaciągnęłam się mocno parę razy. Po chwili byłam mocno zjarana. Zrzuciłam buty z nóg i zaczęłam chodzić po krawędzi dachu jak po linie. Nie przerywając spaceru, opatrzyłam w dół i zaczęłam się śmiać. Było bardzo wysoko,ale jakoś nie interesowało mnie to w tamtej chwili. Miałam gdzieś, że mogę spać i się zabić.

Justin's POV

-Gdzie jest Leah?- Zapytałam patrząc na zjaranych kolegów.
-Ej stary wyluzuj, pewnie poszła się puszaczać - rzucił Lil Twist i wszyscy zaczęli się śmiać.
-Powiedz o niej tak jeszcze raz kurwa to wybije ci wszystkie zęby, co do jednego - warknąłem i poszedłem szukać dziewczyny. Po chwili usłyszałem śmiech. Podbiegłem bliżej i zobaczyłem brunetkę chodzącą po krawędzi dachu.
- Leah zlaź w tej chwili
- Justin wyluzuj, to takie zabawne - powiedziała do mnie nie przerywając chodzenia.
- To nie jest zabawne ! Złaź w tej chwili ! - Krzyknąłem idąc w jej kierunku.
- Nie jesteś kimś, kto może mi rozkazywać ! - Wrzasnęła, wyrzucając ręce w powietrze. Zachwiała się i straciła równowagę. W ostatnim momencie złapałem ją i uchroniłem przed upadkiem z wysokości trzeciego piętra.
-Chodź, idziemy do domu - Złapałem jej rękę i pociągłem w stronę schodów prowadzących na dół. Szarpnąłem kilka razy,ale nie otworzyły się. - Pieprzone debile nas zamknęły ! - Wybuchłem - Cóż, dopóki ktoś nie otworzy drzwi, musimy tutaj zostać - powiedziałem już spokojniej, a dziewczyna skinęła głową.

W ciszy siedzieliśmy na krawędzi budynku, obserwując śmiejących się, upitych lub zjaranych ludzi wychodzących z klubu, a także zwykłych przechodnich. Wyglądali jakby nie mieli żadnych zmartwień.
- Oni myślą, że są w niebie, ale tak naprawdę żyjemy w piekle - szepnęła szatynka i zmęczona oparła głowę na moim ramieniu.



                                                                                     *
Powróciłam !!!!! Co sądzicie o rozdziale? Mi ogólnie się podoba. Nie pisząc  miałam czas aby przemyśleć tą historię i dostałam weny. W końcu mam natchnienie.

                                                 CZYTASZ  = KOMENTUJESZ

Polecajcie mojego bloga i rozsyłajcie linka dalej.

Bye ;*

piątek, 26 kwietnia 2013

II - Chapter 14th

- Jesteśmy już! - Krzyknęłam, otwierając drzwi, wpuszczając Jazmyn przodem. W salonie siedzieli dziadkowie Justin'a, Jeremy, Pattie, Jaxon, Selena i ekipa JB.
- Justin pats co Leah mi kupila ! - Dziewczynk apobiegła do starszego brata, trzymając w swoich małych rączkach kilka toreb. Wyciągała z nich po kolei lalki i ubrania, które przymierzała i udawała,że jest modelką. Selena chwyciła aparat i zaczęła robić jej zdjęcia. Nawet Scotter pozował.
- Nie musiałaś - uslyszałam głos Jeremego.
- Owszem, ale chciałam - odpowiedziałam, uśmiechając się. Po chwili Pattie zapaliła niedużą świeczkę na torcie, w kształcie cyferki pięć. Odśpiewaliśmy "Sto lat" dla małej solenizantki. Jazzy biegała po pokoju i ubierała każdemu papierową czapeczkę w kształcie stożka. W całym domu panowała rodzinna atmosfera. Powietrze przepełnione było miłością. W pewnym momencie poczułam ukłócie w okolicy serca. W tym momencie zdałam sobię sprawę,że nie pamiętam już, kiedy ostatnio doświadczyłam czegoś takiego.Mamy tak długo nie było. Nie miałam osoby, która powiedziałaby,że mnie kocha, a w razie problemy przutyliła by i powiedziała dwa najgłupsze słowa na świecie "będzie dobrze". Kiedy moja rodzicielka wróciła, wydawało mi się,że kosmici porwali zawsze uśmiechniętą mamę i podmienili na kobietę bez serca.
Stałam oparta o ścianę. Obserwowałam jak wszyscy świetnię się bawią, tańczą, śpiewają. Co chwilę popijałam wiśniowego szampana dla dzieci, mając nadzieję,że nie zacznę płakać. Nagle napotkałam podejrzliwe spojrzenie justin'a, więc szybko odłożyłam kubek z napojem i dołączyłam do reszty.

Wieczór minął bardzo szybko. Pattie zaproponowała, żebym została na noc. Nie do końca podobał mi się ten pomysł, ale zważając na fakt, że wszyscy goście zostają, przychyliłam się do propzycji.
Była 1 a.m. Umyłam się i ubrałam  bieliznę a na to szlafrok. Całe szczęście,że Pattie nie wyrzuciła rzeczy, które tu zostawiłam.
Razem z Patricią i Seleną siedziałyśmy w salonie. Długo rozmawiałyśmy popijając czerowne wino. Dzięki trunkowi rozmowa stale się toczyła. Pattie opowiadała nam jak martwi się o Justin'a, który zaczął imprezować, robić więcej tatuaży i palić zioło. Razem z Selly kręciłyśmy z niedowierzaniem głowami, ale przecież sama nie bylam lepsza.
Po półtorej godziny zakończyłyśmy rozmowę.. Biorąc swój kieliszek, udałam się do pokoju gościnnego. Nie wiem czy ktoś robi mi na złość,ale dziwnym trafem wypadło,że spałam koło pokoju Beebsa. Usiadłam na łóżku i weszłam na twitter'a. Dodałam kilka wpsiów i sprawdziłam tweety szatyna. Zainteresowana linkiem, który chłopak dodał pięc godzin temu, kliknęłam na niego. Tytuł brzmiał "Nothing like us". W czasie kiedy piosenka bufferowała się, zeszłam na dół dolewając sobie wina. Wracając na górę zauważyłam,że drzwi do pokoju brązowookiego są uchylone. Przyspieszyłam kroku. Ponownie usiadłam na czerownej pościeli i włączyłam muzykę. Okazało się,że była to ta sama piosenka, którą śpiewał w studnio. Upiłam trochę napoju i odstawiłam szkło na rzeźbiony nakastnik. Ułożyłam się na łóżku, wsłuchując się w tekst i melodię. Mimo wolnie ciepła ciecz zaczęła spływać po moich rumianych policzkach. Zacisnęłam ręcę w pięść na pościeli. Ta piosenka oddawała tyle uczuć. Czy Justin chciał przekazać przez nią,że zerwanie było złą decyzją?
Drzwi do pokoju otworzyły się. W sekundzie zamknęłam oczy udając,że śpię,ale ciągle było słychać ciche szlochanie. Ktoś usiadł na łóżku. W tym momencie przez uchylone okno wpadło trochę powietrza. Te perfumy poznam wszędzie.
- Shhhh...spokojnie - usłyszałam szept. Nagle poczułam,że ta osoba kładzie się koło mnie. Nawet nie wiem dlaczego,ale od razu chwyciłam go za rękę. Po chwili zasnęłam.

                                                                                *

Jak Wam się podoba? Ja jestem zadowolona :)) nawet bardzo. Liczę na komentarze i rozgłaszanie  bloga.
Dopiero teraz zauważyłam jakie postępy zrobiłam od pierwszego rozdziału.

See ya ;**

poniedziałek, 8 kwietnia 2013

30 maj

Minęło już tyle czasu, a ja wciąż nie mogę przyzwyczaić się,że Jego już nie ma. Straciłam cząstkę duszy, kawałek mego serce, mój powód do bycia. Bez Niego nic już nie ma sensu. Czerwone róże nie pachną tak samo, nie sprawiają radości tylko ranią. Czasami wydaję mi się jakby w ich kolcach ukryte były wspomnienia, które teraz rozpaczliwie starają się powrócić.

Dziś na kolację przychodzi David. Nakryłam do stołu i zapaliłam trzy różowe świeczki w kształcie serduszek. Na talerze nałożyłam pierś z kurczaka z ryżem i kilka papryczek chili, które uwielbiałam.  Po chwili usłyszałam dzwonek do drzwi. Nerwowo poprawiłam zieloną sukienkę i otworzyłam drzwi. Chłopak bez słowa wszedł do środka i zasiadł przy stole. Zrobiłam to samo. Popatrzył mizernie na talerz, potem na mnie i znowu na talerz. Jego ręka zacisnęła się w pięść.
- Co to kurwa jest ? - Zapytałam oburzonym tonem.
- Kurczak, ryż i papryka - Odpowiedziałam, dalej konsumując moją porcję.
- Chcesz mnie otruć !? - Machnął ręką, zrzucając swój posiłek ze stołu.
- Jesteś nienormalny ! - Krzyknęłam, za co dostałam z całej siły w twarz w efekcie czego upadłam na ziemię z rozciętym policzkiem. W pełni zadowolony chłopak podniósł z ziemi ryż, rzucił mi go na twarz i ze słowami "Sama sobie to szmato zjedz" opuścił mój dom.
Posprzątałam bałagan i wzięłam szybki prysznic. Usiadłam na podłodze w łazience, opierając się o umywalkę. W jednej sekundzie moja ręka zapełniona była napisami i wzorami. To samo zrobiłam na udach. Pozwalałam, żeby krew swobodnie kapała. Po jakimś czasie odkaziłam rany i udałam się do sypialni, gdzie usiadłam na  łóżku z podkurczonymi nogami. Płacząc, zastanawiałam się co tak właściwie robię ze swoim życiem. Dlaczego ono musi tak wyglądać? Dlaczego dalej nie mogę być z Justin'em, wspólnie ciesząc się naszym dzieckiem ?
Rozmyślania przerwał mi telefon. Popatrzyłam na ekran i odebrałam.
- Witaj Pattie - Przywitałam się, próbując ukryć zapłakany i trzęsący się głos.
- Cześć. Jutro są urodziny Jazzy u bardzo chciała,żebyś przyszła.
- Z chęcią przyjdę. O której?
- O 15 - odpowiedziała melodyjnym głosem.
- Mogłabym przyjechać wcześniej  zabrać małą w pewne miejsce ? - Zapytałam nieśmiało.
- Oczywiście,że tak. Będziemy czekać. Do jutra.

*

Dzisiaj dzień pełen emocji. Nie wiem czy poradzę sobie z widokiem Justin'a. Rzadko wychodziło mi udawanie,że wszystko jest dobrze. Podejrzewam, że każdy rozpoznałby mój wymuszony uśmiech.
Z wielką niechęcią wstałam z łóżka i poczłapałam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic i posmarowałam ciało mleczkiem kokosowym. Przetarłam zaparowane lustro. Mimowolnie przejechałam dłonią po twarzy. Justin uwielbiał ten zapach. Spojrzałam w swoje rozmazane odbicie. Od wczoraj nic nie brałam, a mimo to nie czuję głodu. Wysuszyłam włosy i trochę je pokręciłam. Zrobiłam lekki makijaż. Ubrałam moje ulubione czarne leginsy w białe kropki, bluzkę do pępka tego samego koloru i neonowe, seledynowe szpilki. Na wierzch zarzuciłam skórzaną kurtkę. Dobrałam kilka dodatków i byłam gotowa.
Około godziny 10:30 pojechałam po Jazzy. Zdenerwowana tym,że Justin może otworzyć drzwi, zapukałam. W brew moim obawą przywitała mnie Pattie.
- Dzień dobry - przywitałam się przytulając ją, na co ona odpowiedziała tym samym.
- Justin wziął rano małą do studia,ale dzwoniłam już do niego,że przyjedziesz.
- Wrócimy koło 14 - rzuciłam na odchodne, drżącym głosem. Właśnie tego najbardziej się obawiałam. Tak bardzo nie chciałam go spotkać,ale to przecież nieuniknione, prawda?

*

Zaparkowałam auto pod studiem. Mimo,że nogi odmawiały mi posłuszeństwa, weszłam do środka i wyjechałam na jedenaste piętro i udałam się do pokoju 69, gdzie chłopak przeważnie nagrywał. Teraz już nie ma odwrotu. W sekundzie moje ciało przeszyła fala gorąca. Nogi miałam jak z waty.
Delikatnie zapukałam i weszłam do środka. Miałam wrażenie,że wszyscy patrzą na mnie jak na wroga numer jeden,ale jednocześnie na ich twarzach malowało się zaskoczenie. Tylko Afredo jak zwykle był uśmiechnięty.
Popatrzyłam na byłego chłopaka. W sekundzie jego twarz została pozbawiona kolorów. Patrzył na mnie jakby zobaczył ducha.
- Przyszłam po Jazzy - uśmiechnęłam się.
- Nie widzisz,że nagrywamy !? Wyjdź stąd i poczekaj na korytarzu ! - Krzyknął Justin, a ja posłusznie wykonałam polecenie. Usiadłam koło drzwi,a moje oczu zalały łzy. Starałam się je powstrzymać,ale na marne. Już po chwili po moich policzkach spływała ciepła ciecz. Przejechałam opuszkami palców po ranach na nadgarstku. Nadal tak cholernie piekły. Usłyszałam czyjeś kroki i szybko zsunęłam rękaw kurtki.
- Dlaczego nie jesteś w środku ? - Podniosłam wzrok, a moim oczom ukazał się Raymond. Nie odpowiedziałam. Mężczyzna otworzył drzwi i charakterystycznym ruchem ręki kazał mi wejść do studia.
- Nie zmusisz mnie - warknęłam. Zanim zdążyłam podnieść się i uciec, wisiałam przewieszona przez jego ramię. - Puść mnie !!! Usher to nie jest śmieszne !!! Puszczaj kurwa !!! - Wrzeszczałam,ale on nie ustępował. Położył mnie na kanapie. Połowa ekipy zaczęła się śmiać. Brązowooki dalej śpiewał. W momencie kiedy z jego ust wydobyły się słowa " Lately I've been thinking, thinking 'bout what we had
I know it was hard, it was all that we knew, yeah. Have you been drinking, to take all the pain away? ". Coś we mnie pękło. Znowu słone łzy zaczęły spływać po twarzy, kapiąc na spodnie. Po chwili muzyka ucichła,a moje serce zakuło. Popatrzyłam na Justin'a, który siedział na głośniku i płakał. Najzwyczajniej na świecie dał upust emocjom. Alfredo widząc co się dzieje, poszedł po Jazzy i przyprowadził ją do mnie.

                                                                              *

Długo nie było rozdziału. Powiedzcie mi czy mam pisać dalej? Czy jest ktoś kto niecierpliwie czeka na nowy rozdział?
Jeśli chcecie być informowani to zostawiajcie swoje gg lub tt.
Liczę na dużo komentarzy. POlecajcie bloga innym :))

SEE YA;**

środa, 13 marca 2013

II - Chapter 12th

Kolejne półtorej miesiąca przeleciało mi przez palce jak piasek. Półtora miesiąca nie jestem już z Justin'em. Nie widziałam się z nim ani raz, mimo że podjęłam pracę w jego ulubionym klubie "Rubby", jako kelnerka. Nie dzwonił, nie pisał. Obiło mi się o uszy,że spotyka się teraz z Caitlin. Ja od miesiąca też jestem z kimś związana w dosłownym znaczeniu tego słowa. Od miesiąca jestem z David'em.

Ubrałam koszulę i zrobiłam makijaż. Następnie wysypałam gram amfetaminy na biurko.Dowodem osobistym zrobiłam dwie kreski,a następnie wciągnęłam je przez rurkę od długopisu. Poczułam jak krew zaczyna pulsować w moich żyłach. Źrenice w sekundzie powiększyły się wielokorotnie. Właśnie miałam otworzyć drzwi, kiedy do mojego mieszkania wszedł David.
- Znowu brałaś beze mnie suko !? - Wrzasnął. Z jego oczu kipiała wściekłość.
- Nie miałam więcej ! - Krzyknęłam na niego, za co dostałam z całej siły w twarz. Upadłam. Przetarłam ręką rozcięty policzek, tak aby krew nie skapywała na podłogę. Próbowałam wstać,ale mój oprawca kopnął mnie w brzuch jeszcze dwa razy. Zaczął przeszukiwać cały pokój szukając choćby odrobinki białego proszku, ale nic nie znalazł.
- Obiecałeś mi, obiecałeś,że już więcej nie podniesiesz na mnie ręki - wyszeptałam. Chwyciłam telefon, próbując wybrań numer do Seleny.
- Nawet nie próbuj  ! - Warknął i wyszedł z domu.

Weszłam do klubu, próbując przemknąć niezauważona między współpracownikami.
- Znowu się spóźniłaś - usłyszałam głos szefa.Momentalnie wytarłam łzy. Był on trzydzieścio-pięcio letnim mężczyzną o imieniu Josh. Bardzo go lubiłam,bo znał moją sytuację i zawsze starał mi się pomóc.
Delikatnie uniósł mój podbródek - Znowu cię uderzył ? - Nie odpowiedziałam. Przeprosiłam i poszłam do szatni, gdzie zatuszowałam rany toną makijażu, a włosy związałam w kucyk. Przebrałam się w czarną sukienkę i szpilki. Na rękę założyłam pięć bransoletek, których zadaniem było zasłonięcie ran od żyletek. Wciągłam jeszcze pół grama fety i pełna energii ruszyłam na salę, trzymając w ręce srebrny notesik.

- Leah weź stolik 15, bo ja kończę zmianę - poinformowała mnie Sabrina. Szybko weszłam na podest VIP i przeraziłam się. Przy stoliku, który miałam obsłużyć siedział Bieber, rodzeństwo Beadles, Rayan, Chaz, Selena, Usher i Scooter. Odwróciłam się szybko i twarzą zbitego psa popatrzyłam na Chris'a - barmana, a także mojego przyjaciela. Jednak on bez żadnego współczucia wzruszył ramionami. Nie było już odwrotu. Rozpuściłam włosy i ruszyłam w kierunku stolika.
- Co podać ? - Zapytałam nieśmiało, mając nadzieję,że nikt mnie nie rozpozna pod taką ilością makijażu.
- Trzy razy kamikaze i dwie setki z sokiem grejfrutowym i lodem. - Wyrecytował Bieber i podniósł głowę. Zapisałam zamówienie na pierwszej karteczce notesu. Po chwili podszedł do mnie Rico - mój dostawca. Jakby nigdy nic wyciągnął dwa woreczki proszku i włożył mi do stanika.Następnie klepnął mnie w tyłek i zabrał pieniądze,które mu podałam. Już miałam odejść od stolika, kiedy Selena wstała z miejsca.
- Co ty wyprawiasz? Mówiłaś,że z tym skończyłaś. - Szepnęła mi do ucha.
- Też miło cię zobaczyć,ale wybacz jestem w pracy - odpowiedziałam i uśmiechnęłam się lekko.
- Możesz powtórzyć z jakim sokiem maja być te setki  ? - Poprosiłam Bieber'a.
- Z grejfrutem 
- Zaraz przyniosę.

Podałam karteczkę z zamówieniem Chris'owi.
- Nie patrz tak na mnie - poprosiłam.
- Dlaczego taka jesteś? Dlaczego nie powiesz mu,że go dalej kochasz. - Zapytał patrząc prosto w moje oczy.
- Nie potrafię. - Odpowiedziałam spuszczając wzrok z zażenowania.
- To wolisz dalej być z bezlitosnym dupkiem, który cię bije? Dziewczyno zmień coś w końcu ! Chcesz się zaćpać na śmierć albo pociąć tak,że nikt cię nie uratuje ! - Krzyknął kolejny raz. Bez słowa zabrałam zamówienie i udałam się do wrogiego stolika.
Położyłam tackę na stole i rozłożyłam napoje.
- Jeśli będziecie chcieli rachunek to zawołajcie. Miłej nocy - Wyrecytowałam po raz setny dzisiejszej nocy, a następnie ruszyłam w kierunku baru.
- Blas, wiem,że to ty - usłyszałam śmiech Justin'a. Ani na chwilę jednak nie zatrzymałam się. Szłam przed siebie całkowicie to ignorując.Usiadłam w garderobie i przejechałam ręką po tatuażu, który zrobiłam z Justinem na początku naszego związku,  a łzy coraz szybciej spływały po moich policzkach. Serdecznie dość miałam tego,że nie mogę wrócić do Justin'a. Zabijało mnie to bardziej niż amfetamina.

__________________________________________________________________________

Kolejny rozdział...Jak wam się podoba?  Ja jestem zadowolona.
co do krytyki zawsze jest  mile widziana. Piszę dla Was, więc chcę znać waszą opinię. CZYTASZ = KOMENTUJESZ. polecajcie mojego bloga. Robię nową listę,więc piszc ie gdzie mam was informować.

Bye;*








podciąć sobie żyły i się wykrwawić ! - Krzyknął kładąc, drinki na tacę. Zignorowałam jego słowa i zaniosłam napoje do stolika 15.

środa, 20 lutego 2013

II - Chapter 11th

  Od samego rana czekałam na Justin'a. Czas bardzo się dłużył, ponieważ z nikim nie dzieliłam szpitalnej sali, więc nie było do kogo się odezwać. Po chwili usłyszałam ciche pukanie. Obróciłam głowę w kierunku drzwi i ujrzałam ogromny bukiet czerwonych róż, a zza nich ledwie wystawała głowa szatyna.
- Nie mogłam się doczekać, aż przyjdziesz - Powiedziałam, a on bez słowa położył kwiaty na małej szafce obok i pocałował mnie.Nagle położył rękę na moim brzuchu, jakby sprawdzając czy to co wydarzyło się wczoraj było prawdą. Jego oczy zaszkliły się, moje też. Czułam,że to moja wina. Przecież mogłam nie zejść wtedy na parter i nie denerwować się. Szybko jednak odgoniłam od siebie te myśli.
- Everything's gonna be alright...- Zanucił chłopak przerywając niezręczną ciszę.


- Kochanie witaj w domu - Przywitała mnie rozpromieniona Pattie.
- Daj spokój. Nie było mnie zaledwie trzy dni - Uśmiechnęłam się i przytuliłam do kobiety. Pattie zrobiła kawę i przyniosła ciasto, a ja w między czasie zaprosiłam Selenę, która właśnie podjeżdżała pod dom swoim czerwonym Mercedesem.
- Dzień dobry wszystkim - Przywitała się brunetka, ściągając skórzaną kurtkę z ćwiekami.
- Cześć -  Powiedziałyśmy równo z Patricią i zasiadłyśmy w salonie dookoła ręcznie zdobionego stolika do kawy.

- Kochanie jadę do Rayan'a. Będę około 22 - Poinformował mnie mój chłopak, przerywając nasz plotki. Nie czekając na odpowiedź wyszedł z domu, odpalił silnik samochodu i odjechał.

Dochodziła 23, a Justin'a wciąż nie było. Zaczęłam się martwić,ale szybko odrzuciłam złe myśli, kiedy usłyszałam trzask drzwi frontowych. Ubrałam puszyste kapcie i zbiegłam po schodach na dół.
Nie mogłam uwierzyć w to co zobaczyłam. Kompletnie pijanego Justin' podtrzymywał jego menager, który był w trochę lepszym stanie i Rayan, który prawdopodobnie nic nie pił.
Miałam ochotę podejść i całej trójce wymierzyć siarczysty policzek,ale w ostatnim momencie się powstrzymałam. Mężczyźni bez słowa zanieśli gwiazdora do naszego pokoju i położyli go na łóżku.
- Scotter zajmij gościnny na dole, a ty Rayan na górze - Scotter wykonał polecenie,a nastolatek przez chwilę się wahał, dopóki nie napotkał mojego wrogiego spojrzenia.
Teraz tylko będę musiała użerać się przez całą noc z Bieber'em. Cichutko weszłam do pokoju. Chłopak nie spał tylko siedział na łóżku. Nie wyglądał już na tak pijanego.
- Bierz walizki i wynocha - powiedział z wściekłością w głosie.
- Jesteś pijany. Pogadamy jutro jak wytrzeźwiejesz - Burknęłam i położyłam się do łóżka.
- Nie słyszałaś?! Pakuj swoje rzeczy i wypierdalaj ! Zabiłaś mi dziecko !  - Wrzasnął. Nie mogłam uwierzyć w to co usłyszałam,ale byłam przekonana,że mówi to poważnie. Bez słowa podeszłam do szafy i wyciągnęłam trzy duże walizki. Starannie pakowałam swoje rzeczy, podczas gdy brązowooki wyrzucał moje ubrania z szafy.

Droga trwała dwadzieścia minut, bo tyle było oddalone mieszkanie, które dostałam od mamy. Zmęczony otworzyłam drzwi, położyłam się na łóżku i w momencie usnęłam.


***

Nie wiem czy mi wybaczycie, aż tak długą przerwę,ale powracam.

1. Miałam problemy. Naprawdę duże problemy ze wszystkim, z samą sobą, z psychiką.
2. Onet płatał mi figle. Kasował rozdziały. Skończyło sie na tym,że nie czyta mi hasła do starego konta.
Tu możecie przeczytać poprzednie rozdziały http://my-first-dance-with-you.blog.onet.pl/

Mam nadzieję,że dalej ze mną jesteście

Bye! ;*